czwartek, 13 lutego 2014

Rozdział 1

- Dumbledore powiedział skąd do nas przyszła?
- Nie, ale wiesz...
- Co?
- Może dopiero teraz stała się dość inteligenta, żeby dostać się do Hogwartu?
- Albo jej rodzice, Mugole palili jej listy.
Takie szepty towarzyszyły Leah, kiedy szła przez Wielką Sale na swój przydział. Starała się nie słychać ich i iść z głową podniesioną. Gdy doszła do profesor McGonagall usiadła na stoliku, a ta nałożyła jej Tiarę Przydziału na głowę. Blondynka ucieszyła się z tego fakty, że zasłonił jej oczy ten kapelusz.
~ Ciekawe, bardzo ciekawe. ~ usłyszała w swojej głowie.
"Co jest takiego ciekawego?"
~ Obojętnie gdzie się nie umieszczę, każda droga będzie trudna. Nie pomożesz mi? No trudno. Do Slytherinu się nie nadajesz na pewno, to wiem. Ravenclaw... Niemniej jednak jesteś odważna, prawda? Chociaż inteligentna również. Trzeba kuć żelazo póki gorące, nie sądzisz? Trudna decyzja. Nie pomożesz mi, prawda? No trudno... Pamiętaj o tym, że każda droga będzie trudna. Tak więc... GRIFFINDORE!
Przy jednym ze stołów wybuchnęły brawa. Były jednak, że znikome. Ściągnęła tiarę i udała się w tamtą stronę. Usiadła gdzieś obok jak jej się zdawało pierwszoroczniaków. Dla niej również to był pierwszy rok. Dyrektor wstał a wszystkie szepty umilkły.
- Witajcie drodzy uczniowie. I tych nowych, i tych z którymi widzimy się kolejny raz. Jak zapewne domyślnie się w naszym gronie nauczycielskim pojawił się nowy nauczyciel. Serdecznie witam profesor Dolores Umbridge, która w tym roku obejmie stanowisko nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią - rozległy się mało entuzjastyczne brawa. - A teraz chciałbym...
Przerwał a przy stole nauczycielskim wstała ubrana w różowy sweter nauczycielka.
- Dziękuje za to miłe słowa powitania i jakże ciepłe przyjęcie - uśmiechnęła się do dyrektora a następnie do uczniów. - Ministerstwo Magii obawia się o waszą edukację...
Leah rozejrzała się po siedzących obok uczniów, którzy zaczynają swoją edukację w Hogwarcie.
Szeptali między sobą przez co dziewczynie trudno było skupić się na słowa tej nowej nauczycielki.
- Słyszeliście, że ponoć w tym domu jest ten Harry Potter? - brązowowłosy chłopak siedzący obok niej wymówił to nazwisko z wyraźnym strachem rozglądając się nerwowo.
- Naprawdę sądzisz, że jest taki szalony jak mówią? - spytał jego sąsiad.
- A moi rodzice... - zaczęła rudowłosa dziewczynka siedząca obok nich ale przerwała jej inna dziewczyna patrząc na nią z odraza.
- Myślisz, że nas to interesuje? A może powiesz, co u babci?
Carter nie mogła się nadziwić,że w tak młodej osobie jest tyle złości. Siedząca obok niej uczennica do której skierowane były słowa zarumieniła się i zaniosła się prawie płaczem.
- Fabrykantka aniołków - zaintonowała tamta a inne je zwturnowały.
- Dajcie jej spokój - Leah nie wytrzymała i w końcu warknęła na ta grupkę dziewczyn.
- Nie - umilkła tamta widząc jej spojrzenie.
- Dziękuje - szepnęła rudowłosa.
- Teoria, teoria i jeszcze raz teoria. Praktyka zaciemnia tylko wasz umysł. A teoria... - mówiła dalej Umbridge.
- Jestem Tressa - szepnęła dziewczyna. - Tressa Enders.
- Leah Carter. Dlaczego tamte ci dokuczały?
- Chodzi o moją babcię - zamilkła na chwilę po czym rozejrzała się po siedzących w pobliżu nowych kolegach i ściszyła głos, w którym słuchać było strach, smutek a także złość. - Ona...
Nie skończyła mówić gdyż wstał dyrektor. Na sali nastała cisza. Leah nie potrafiła skupić się na przemowie dyrektora. Wydawało jej się, że zna to określenie "Fabrykantka aniołków". Nie potrafiła sobie przypomnieć co znaczyło ale przeczucie mówiło jej, że na pewno nic miłego. Gdy dyrektor skończył mówić przed nimi pojawiły się półmiski pełne jedzenia.
- Więc, co chciałaś powiedzieć o swojej babci? - spytała.
-Ona... - zaczęła ale przerwała jej ta sama dziewczyna która wcześniej jej dokuczała.
-Jej babcia brała pod opiekę niechciane dzieci mugolskie, których rodzina nie chciała bo pokazywały zdolności czarodziejskie albo dzieci z rodzin czarodziejskich, które okazywały się charlakami i też były niechciane.
- Ale to chyba dobrze, prawda?
- Tylko, że ona je topiła w wanienkach. Wpadła kiedy jednej czarodziejskiej rodzinie odwidziało się i chciała jednak wychowywać swoje dziecko. No i tak to się potoczyło i została skazana na śmierć.Nikt nie wie dlaczego wyrok nie został wykonany - zakończyła patrząc z zadowoleniem na Tresse.
- Ale co ona ma z tym wszystkim wspólnego?
- Jej rodzina jest zła, nie powinna chodzić do Hogwartu.
- Nie? Ma takie same prawa jak i ty do chodzenia do szkoły.
Kolacja powoli zbliżała się do końca. Blondynka z niecierpliwością czekała na to co miało nastąpić potem. Kiedy Wielka Sala zaczęła pustoszeć podeszła do niej profesor McGonagall i zaprowadziła do gabinetu dyrektora. Podczas drogi wyjaśniła jej, że jest opiekunka domu Gryffindor i od swoich podopiecznych oczekuje poszanowania dla regulaminu oraz samodyscypliny. Przez chwilę można było mieć wrażenie, że na jej twarzy pojawił się uśmiech gdy wspomniała o tym, że nie każdemu to się udaje. Gdy znalazły się przed gabinetem Leah została sama. Zapukał i usłyszała zaproszenie. Z niemałą obawa weszła.
- Dzień dobry - z niepewną miną spojrzała na dyrektora.
- Witaj, Leah - uśmiechnął się do niej i stanął głową, żeby usiadła.
Podchodząc do krzesła rozejrzała się uważnie i ukradkiem po gabinecie.
- Zapewne zastanawiają cię wyniki egzaminu, prawda? - spytał, gdy usiadła. Stanęła głową w odpowiedzi. - Są zadowalająca, mógłbym rzec, że nawet bardzo. Jednak jak się domyślasz, nie są idealne. Gdyby tak było nie miałabyś po co uczęszczać do szkoły.
Delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach.
- Nie widzę problemu, żebyś nie zaczęła nauki od piątej klasy. Nie będziesz na pewno do tylu. A jak wiesz, to rok SUM-ów. Czeka cię taka sama praca jak innych i tylko tyle.
- To dobrze, ale panie profesorze wiem też, że są dodatkowe przedmioty a z tego nie miałam testów.
- Niezależnie jakie wybierzesz testy nie będą potrzebne.A jeżeli mowa o nich, to jakie wybrałaś?
- Więc.Właściwe to nie wiem.
 - Jeżeli mogę coś doradzić to, radziłbym ci wybrać te z którymi miałaś styczność kiedyś albo... Niektórzy wybierają Wrozbiarstwo po to, by się pobudzić, w pewien sposób odpocząć. Możesz równie podejść do tego z tej strony.
Zapadła cisza. Leah zastanawiała się wpatrując się w feniksa jakby oczekiwała o niego pomocy. Wiedząc,że nie ma za dużo czas (a nawet gdyby miała go nie wiadomo jak dużo wtedy też decyzja była by trudna) zdecydowała.
- Więc wybrałam Opiekę Nad Magicznymi Stworzenia..Wydaje się być interesującym przedmiotem oraz Starożytne Runy.
-Jesteś pewna?
-Tak,chyba.
Skinął głową uśmiechając się do niej.
-Dobrze.Plan dostaniesz jutro,jak i reszta uczniów przy śniadaniu. Życzę miłej nocy.
Dziewczyna wstała i zawahała się.
- Coś się stało?
- Chodzi o to,że nie wiem jak dojść do Pokoju Wspólnego - uśmiechnęła się z zakłopotaniem.
Cierpliwe wytłumaczył jej jak. Gdy wychodziła miała nadzieję, że to był dobry wybór. I nie chodziło tylko, o te przedmioty. Ale im dłużej by zwlekał z decyzja byłoby jej trudniej a nadzieję na odzyskanie wspomnień była nikła. Był też problem w tym, że tak do końca to nie była pewna czy chce pamiętać.

 ~*~

Dziękuje za uwagę. Za wszystkie błędy przepraszam. Mogłam coś przeoczyć. Liczę na szczerą krytykę. W końcu idealna nie jestem i chętnie coś poprawie.
Pozdrawiam,

3 komentarze:

  1. Bardzo fajny rozdział Paweł ;p Czekom na następny !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Krystian ;D następny postaram się dodać w piątek, za tydzień.

      Usuń
    2. Jakii Krystiaaan ???? Krystian to do Krystyny ;pp Spk, bedę czekać ^^

      Usuń